11 marca 2015

Rozdział 4

,,Bo są dwa rodzaje bólu (..) Cierpienie fizyczne i cierpienie duchowe. Cierpienie fizyczne się znosi. Cierpienie duchowe się wybiera. ''

***

Obudziłam się cała obolała. Nie jestem przyzwyczajona do spania w śpiworze położonym na ziemi. Wczoraj po Liama znajomych, którzy okazali się nawet okej i wielu prób rozłożenia namiotu byłam tak zmęczona, że prawie od razu zasnęłam. Jest godzina 5:47, a zbiórkę mamy dopiero o 7. To prawie 1,5 godziny. Chyba pójdę pobiegać. Przebrałam się w dres, założyłam jakieś adidasy i wyszłam z namiotu. Pogoda była całkiem sprzyjająca. Było dość ciepło i przez chmury przedzierały się drobne promienie wschodzącego słońca. Ruszyłam więc truchtem w kierunku leśnej dróżki. Wokoło roznosił się piękny zapach przekwitających kwiatów i czuć było jesienną aurę. 
Biegłam już tak dobrych 20 minut, kiedy poczułam mocny uścisk w okolicy żeber. Zatrzymałam się gwałtownie, ponieważ nie mogłam złapać powietrza. Schyliłam się do przodu i oparłam dłonie o swoje kolana.  Dziwne nigdy wcześniej mi się nic takiego nie przytrafiało, a biegałam i ćwiczyłam o wiele dłużej. Może to przez brak rozgrzewki. 
Moje oddechy stały się coraz szybsze, jakbym próbowała złapać każdy tlen, aby ten przedostał się do płuc.
Nawet nie zauważyłam kiedy przede mną pojawiła się jakaś postać. Za bardzo przejęta byłam tym, co się ze mną dzieje.
-Co ci jest? - usłyszałam ten głos i już wiedziałam do kogo należy. Zayn.
-Nie mogę oddychać - wydyszyłam. 
Po chwili poczułam, że chłopak staje za mną. Wzdrygnęłam się i chciałam się odsunąć, ale chłopak złapał mnie za biodra i przyciągnął w swoim kierunku.
-Nie bój się, chcę Ci tylko pomóc. - powiedział uspokajająco.
Po chwili poczułam jak uciska moje żebro i prosi, abym próbowała łapać długie, spokojne i głębokie wdechy i wydechy. Tak też zrobiłam. O dziwo już po chwili poczułam, że ból w klatce piersiowej maleje i staję się możliwy do zniesienia, aż w końcu ustaję. Odsunęłam się, więc od niego i obróciłam w jego kierunku.  Gdy tylko spojrzałam w jego oczy, wiedziałam, że mogłabym w nich utonąć. Nie były czarne tak jak zawsze, teraz przypominały czekoladę mleczną, którą z chęcią bym zjadła. Nadal jednak nie byłam w stanie nic z nich odczytać. Patrzyliśmy na siebie kilka chwil, aż w końcu spuściłam wzrok.
-Dziękuję. - wyszeptałam.
-Nie ma sprawy. Co ty w ogóle robisz o tej porze w lesie? - zapytał.
-No, bo obudziłam się wcześniej i postanowiłam sobie trochę pobiegać. - odpowiedziałam speszona. Pewnie pomyśli, że jestem jakaś dziwna, no ale w sumie, on już tak sądzi, więc co to za różnica.
-Serio? Nie znam dziewczyny, która wstałaby tak wcześnie po to, aby sobie pobiegać. Zaskakujesz mnie White. - odważyłam się na niego spojrzeć i zauważyłam, że lewy kącik jego ust uniósł się w górę, ale tylko na moment. - Często Ci się to zdarza? - zapytał już bardziej poważnie.
-Zdarza co? Biegać? - zapytałam zdezorientowana.
-Nie. Często masz problemy z oddychaniem podczas wysiłku?
-Nie. To był pierwszy raz. - odpowiedziałam. - W sumie mogłabym zapytać Cię o to samo. Co tu robisz tak wcześnie? - zdziwiłam się sama, że odważyłam się wypowiedzieć te kilka słów.
-Musiałem iść zapalić, pomyśleć i pomóc takiej jednej dziewczynie. - powiedziałam drwiąco jednak mogłam wyczuć rozbawienie w jego głosie. Nie mogłam się powstrzymać i się uśmiechnęłam, jednak nie chciałam, aby to zobaczył, dlatego szybko spuściłam wzrok na buty, które teraz stały się bardzo ciekawym obiektem obserwacji.
-Masz śliczny uśmiech, nie ukrywaj go.
Zaskoczyły mnie jego słowa. Zayn powiedział mi komplement? Czy ja oby dobrze słyszałam? Spojrzałam się na niego i poczułam dziwne zawstydzenie. Zaczęłam przygryzać wargę. Zawsze tak robię kiedy się denerwuje. Jego oczy pociemniały, jednak nie były takie czarne jak nieraz. Po chwili zobaczyłam i poczułam jego dłoń na moim policzku, a później na dolnej wardze, którą uwolnił spomiędzy zębów.
-Emily nie przygryzaj wargi. - powiedział dosyć szorstko.
Po chwili ciszy, która pomiędzy nami zapanowała postanowiłam się odezwać. 
-Chyba powinniśmy, znaczy ja powinnam wracać. - powiedziałam drżąco.
-Tak. Idź. Ja zaraz też będę. - powiedział. Odwróciłam się więc i ruszyłam dróżką z powrotem.
Przecież Zayn nie pokazałby się ze mną przy wszystkich. Ten chłopak jest jakiś bipolarny. Najpierw mnie obraża, ignoruje albo patrzy tak jakbym mu nie wiadomo co zrobiła, a teraz pomaga, jest miły, a na dodatek mówi, że mam ładny uśmiech. Ugh. Pewnie nawet tak nie twierdzi tylko powiedział to na odczepne. No, bo jak można wytłumaczyć to, że teraz wstydzi się ze mną pokazać. Czemu ja w ogóle o nim myślę? Pewnie dlatego, że Ci się podoba. Co? Nie. Fakt jest przystojny, wysportowany, ma piękne oczy i usta i... dość. No, ale jego charakter i to jak się zachowuje. Przeraża mnie. Z drugiej strony kiedy dziś mi pomagał czułam się taka.... bezpieczna? Tak to chyba dobre określenie. Wiedziałam, że z nim nic mi się nie stanie. Oszalałam. Ufam bardziej jakiemuś chłopakowi, którego nie znam, niż mi samej. Dobra koniec.
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam już pod mój namiot. Weszłam do niego i sprawdziłam na komórce godzinę. 6:49. Mam jeszcze 10 minut. Zaczęłam się przebierać w jeansy, granatową prostą bluzkę i na to bluzę. Rozczesałam włosy i dopiero teraz zauważyłam, że Zayn widział mnie w jakimś rozwalonym koku na czubku głowy. Super, teraz to całkiem pomyśli, że nie dość, że jestem gruba to jeszcze włosów nie umiem ułożyć. Postanowiłam związać je w wysokiego kucyka, ponieważ były dość długie,a  w rozpuszczonych, byłoby mi dosyć gorąco. 
Po kilku chwilach postanowiłam zajrzeć do Liama. Nie wiedziałam czy mam po prostu wejść czy jak, dlatego wolałam odezwać się przed wejściem.
-Liam, śpisz? - powiedziałam
-Nie, wchodź. Nie krępuj się.
Rozsunęłam suwak i przeszłam przez krótki korytarz prowadzący do jeszcze jednych ''drzwi''. Po uporaniu się  z nimi, weszłam do środka. Wnętrze było całkiem duże i spokojnie zmieściło by się tu 4 może 5 osób. Na środku znajdowały się dwa śpiwory w ciemnych kolorach. Jeden należał do Liama, a drugi do Matta. Wokół porozrzucane były sterty ubrań, papierków i dwie otwarte walizki. Nie wiem jak oni to zrobili w ciągu tylko jednej nocy. Wolę sobie nie wyobrażać jak to będzie wyglądało pod koniec tygodnia.
Kiedy weszłam Mat stał odwrócony do mnie tyłem, ubrany w piżamę składającą się z spodni w grubą szaro- granatową kratkę i koszuli w tym samym wzorze,  gorliwie szukając czegoś w swojej walizce. Szło mu to chyba dość opornie, ponieważ tuż za nim zdążyła utworzyć się kupka ubrań, które wyrzucał przez ramię.
-Szukasz czegoś? - zapytałam kryjąc rozbawienie.
-Nie. Wyścielam podłogę ciuchami. Jasne, że szukam. - powiedział z rozdrażnieniem.
-Od kilku dobrych minut grzebię w tej torbie i nie może znaleźć swojego beżowego sweterka. - wybełkotał Liam, który właśnie mył zęby nad pustym opakowaniem po frytkach. Kiedy go zobaczyłam zaśmiałam się cicho. Nie ma co, ale pomysły to on jest.
-Szukasz tego? - powiedziałam podnosząc z pod nóg materiał. Mat odwrócił się i wykrzyczał
-Taaaaak! Ale jak on tu się znalazł przecież zauważyłbym go.
-Nie wiem, ale przebieraj się, bo za 5 minut zbiórka, a ty jeszcze niegotowy. - powiedział Liam, który skończył już swoją czynność.
-No dobra już dobra. - powiedział i zaczął zdejmować spodnie. Speszona odwróciłam wzrok w przeciwnym kierunku i oblałam się rumieńcem. Czy ten chłopak nie krępuje się moją obecnością?
-Dobra ja z Em już idziemy, a ty jak się ogarniesz to do nas dołącz. - zakomunikował Liam i wyszliśmy na zewnątrz. Słońce wyszło już zza chmur i świeciło prosto na nas. W okół krzątali się inny uczniowie. Dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie. Ciekawe co będziemy robić. Mam nadzieję, że będzie to coś fajnego.
- PROSZĘ WSZYSTKICH O PRZYBYCIE POD WIELKIE DRZEWO!!! - usłyszałam głos naszej nauczycielki od Historii, która aby każdy ją usłyszał powiedziała to przez megafon. Sądzę, że przez jej krzykliwy głos i bez tego wszyscy by zrozumieli o co chodzi. Podążyłam, więc z Liamem we wskazane miejsce. Idąc dołączył do nas Matt z Lilly. Dziewczyna była piękną szatynką o dwukolorowych oczach. Wokół źrenic mienił się ciemny brąz, a za nim zgniła zieleń, co razem tworzyło niesamowity efekt. Ubrana był a w czarne rurki, które opinały jej szczupłe nogi oraz granatową bluzę zakładaną przez głowę. Swoje długie włosy pozostawiła rozpuszczone. Bardzo zazdrościłam jej figury. Była chuda, ale posiadała krągłości tam gdzie trzeba. Po przywitaniu podążyliśmy w stronę ogromnego drzewa, którym był dąb. Jego rozłożysta korona w lato musiała zapewniać turystom spory cień. Liście już pożółkły i większość spadła na ziemię, ale to nie zabrało uroku tego miejsca. Na miejscu znajdowało się już kilkanaścioro innych uczniów, nauczycielka od historii i pozostali opiekunowie, którzy rozdawali kamizelki asekuracyjne. Ciekawe co będziemy robić skoro będą nam potrzebne. Na pewno coś związanego z wodą. Po kilku minutach każdy trzymał już w dłoni swój bezrękawnik. Dowiedzieliśmy się, że wybieramy się nad pobliskie jezioro, aby najpierw popływać na skuterach wodnych, a później spędzić czas według własnej woli. Trochę przerażała mnie myśl o tym, że podczas jazdy spadnę do wody, w kogoś wjadę albo pojazd się przewróci, jednak postanowiłam się narazie tym nie zamartwiać i spróbować spędzić przyjemnie czas. Nawet mi to od czasu do czasu się należy.

***

-Tu jest pięknie ! - entuzjomowała  się Lilly. Otaczało nas ogromne jezioro, na którym pływało wiele statków i  motorówek. Otoczone było licznymi krzewami i kwiatami. Po naszej prawej stronie znajdował się długi pomost, do którego przymocowane były jak mi się wydaje nasze skutery. Naszła mnie nagła ochota, aby jak najszybciej na n ie wsiąść. 
-Taaa... Ujdziee. Jezioro jak cie mogę, ciekawe ile już do niego nasrało ptaków. - stwierdził Liam.
-Jesteś idiotą! Musisz wszystko zepsuć? - krzyknęła Lilly i walnęła go pięścią w ramię.
-Ej! Uważaj. Ranisz jego uczucia. Myślisz, że ich nie ma? Co jeśli te słowa zaważą na jego psychice do końca życia ?- powiedział z udawanym przejęciem Matt.
-Jesteście nienormalni. Chodź Emily. Nie wytrzymam dłużej z tymi idiotami. - odpowiedziała i pociągnęła mnie za rękę w przeciwną stronę. Odwróciła się jeszcze na chwilę i wypięła im język. 
-Lubisz chyba się z nimi drażnić. - powiedziałam.
-Taaa. Czasami mnie denerwują, ale tak poza tym nie zamieniłabym ich na żadnych innych chłopaków z naszej szkoły. Tylko nie mów im tego, bo jeszcze w samozachwyt wpadną. - Roześmiałam się na jej słowa i obiecałam, że nie pisnę ani słówka. 
Po zamienieniu jeszcze kilku słów ruszyłyśmy w kierunku, gdzie zgromadziła się już reszta.
- Mamy do dyspozycji tylko 10 podwójnych skuterów, dlatego zostaniecie podzieleni na 20-osobowe grupy. Każda z nich będzie miała po około trzydziestu minut. W czasie kiedy, pozostałe osoby będą pływać, wy możecie się poopalać lub porobić coś innego. 
Zostaliśmy podzieleni na 4 grupy. W mojej znajdowało się 6 dziewczyn z mojej klasy, Liam, Matt, Lilly, cała ekipa Emmy, co mnie zbytnio nie ucieszyło oraz kilku chłopaków z mojej i humanistycznej klasy. Mieliśmy jechać jako drudzy, co mnie bardzo ucieszyło, ponieważ chciałam zobaczyć jak to będzie wyglądało.
Czekając na swoją kolej postanowiliśmy się trochę poopalać. Rozłożyliśmy duży granatowy koc i się na nim położyliśmy. W jesień nie ma za dużego słońca, ale zawsze można spróbować nabrać kolorów. Lilly od razu zdjęła bluzę i pozostała w samym staniku. Ja wolałam jednak pozostać w bluzce na krótki rękaw. 
Odpoczywaliśmy tak, aż w końcu nadeszła nasza kolej. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku.

_________________________________________________________________________________ Rozdział jako taki mi się nie podoba. Nie miałam w ogóle weny i nie mogłam nic wymyślić. Przepraszam. Postaram się, aby drugi był lepszy.
Magda xx.


7 marca 2015

Rozdział 3


,,Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać.''


***

-Mamo w szkole organizowana jest obowiązkowa wycieczka do Metz Way. Podpisałabyś mi oświadczenie, że wyrażasz zgodę?
-Oczywiście kochanie, ale na ile jedziecie? Gdzie będziecie spać? Co będziecie robić? - zapytała na jednym wydechu.
-Mamo spokojnie. Jedziemy na 2 tygodnie, pierwszy tydzień spędzimy pod gołym niebem śpiąc w namiotach, a drugi w jakiś domkach letniskowych.
-Pod gołym niebem ? Przecież to niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo, co może się stać. Przecież mogą tam być jakieś dzikie zwierzęta. - powiedziała z obawą.
-Mamo. Nic się nie stanie. Skoro szkoła zorganizowała to dla uczniów to raczej w okolicy nie ma niebezpiecznych zwierząt.
-Mam złe przeczucia.
-Będę uważać. Obiecuję. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
-No dobrze. To daj mi to oświadczenie.
Wyjęłam z plecaka kartkę, na której po chwili już widniał podpis mojej mamy. Porozmawiałyśmy jeszcze chwile, a później skierowałam się na piętro do mojego pokoju. Z powodu wyjazdu nie miałam nic zadane. Postanowiłam spakować wszystkie potrzebny rzeczy. Otworzyłam szafę i zaczęłam segregować wszystkie ubrania. Jedziemy pod gołe niebo, ale nie wiem czy będzie zimno czy też nie? Zbliża się jesień, więc raczej nie będzie gorąco. Zaczęłam pakować do wyjętej wcześniej walizki bluzki, kilka bluz, spodnie, mój ulubiony bordowy sweterek, bieliznę, skarpetki, kurtkę przeciwdeszczową, piżamę oraz koszulę. Powinnam zabrać śpiwór, ale nawet nie wiem czy taki posiadam. Nie przypominam sobie. Muszę iść na zakupy.
Spakowałam jeszcze szczotkę do włosów, szczoteczkę, pastę i inne tego typu rzeczy, a następnie skierowałam się na dół do mamy.
-Mamo mamy śpiwór ? - zapytałam schodząc ze schodów.
-Nie kochanie, ale jestem przekonana, że w tym sportowym sklepie w centrum na pewno jakiś się znajdzie. Zawiozłabym Cię, ale mam masę pracy. Poradzisz sobie?
-Oczywiście mamo. Nie jestem już dzieckiem.-powiedziałam trochę za szorstko.
-Wyrażaj się. Trzymaj i kup sobie to, co Ci jest jeszcze potrzebne. - powiedziała wyjmując z portfela pieniądze, które potem mi podała.
-Dzięki Mamo. - odpowiedziałam i skierowałam się do mojego pokoju, aby zabrać kurtkę. Ubrałam jeszcze buty i wyszłam z domu w kierunku przystanku autobusowego.



*** 

Wychodząc z autobusu skierowałam się w stronę centrum handlowego ''Bem''. Dziwna nazwa. Budynek był całkiem duży. Posiadał parter, na którym znajdowały się artykuły spożywcze oraz 2 piętra ze sklepami odzieżowymi, sportowymi lub AGD. Wjechałam ruchomymi schodami na 1 piętro i pokierowałam się do sklepu, o którym mówiła moja mama. Posiadał on zarówno ubrania jak i sprzęt sportowy. Weszłam do środka i zaczęłam wzrokiem przeszukiwać pomieszczenie. Gdy w końcu znalazłam to, czego szukałam, udałam się w tamtym kierunku. Po kilku minutach wybrałam granatowy średniej wielkości śpiwór. Nie potrzebny był mi duży przy moim 166 wzrostu. Zawsze zazdrościłam innym dziewczynom tego, że są wysokie i mają ładne długie nogi.
Kiedy miałam iść już w stronę kasy zobaczyłam piękną czarną sukienkę. Nie miałam zamiaru jej kupować, ale bardzo mi się spodobała, dlatego postanowiłam, że chociaż ją przymierzę. Wybrałam odpowiedni rozmiar i skierowałam się do przymierzalni. Sukienka ta była bez ramiączek i sięgała mi do połowy ud. Pokryta była koronką i rozkloszowywała się w okolicach bioder. Z tyłu znajdowało się całkiem spore wycięcie sięgające to połowy pleców. Wyglądałam w niej nawet okej, jednak i tak nie robiło to wrażenia. Kiedy chciałam już zdjąć materiał i zaczęłam rozsuwać suwak umieszczony po prawej stronie coś się zepsuło i nie mogłam go rozsunąć. Po kilku nieudanych próbach postanowiłam poprosić jedną z sprzedawczyni o pomoc. Wyszłam z przymierzalni i udałam się w stronę kas.
-Przepraszam, czy mogłaby mi Pani pomóc w rozsunięciu tej sukienki. Coś stało się ze suwakiem i nie mogę go rozsunąć. - powiedziałam z zakłopotaniem. Musiałam wyglądać okropnie w sukience, trampkach wraz z białymi skarpetkami i niedbałym koku.
-Oczywiście. Podejdź proszę.
Tak też zrobiłam. Kobieta około dwudziestu paru lat poprosiła mnie, abym odwróciła się do niej bokiem i uniosła rękę. Stojąc tak dziwnie się czułam. Wydawało mi się, że wszyscy ludzie znajdujący się w pomieszczeniu mi się przyglądają. Kiedy po paru minutach w końcu udało się naprawić suwak, kobieta poprosiła mnie, abym narazie go nie zapinała, ponieważ w jego taśmie spinającej jest coś nie w porządku. Przytrzymałam więc dłonią materiał, aby mi nie spadł z ciała i ruszyłam w kierunku przymierzalni. Będąc już prawie na miejscu zderzyłam się z czymś twardym i upadłam na podłogę. Tak byłam przejęta tym, żeby trzymać sukienkę, że nie zauważyłam, iż tym ''czymś'' był nie kto inny jak Zayn. Kiedy spojrzał w moje oczy poczułam dziwne uczucie w brzuchu i nie było one przyjemne. Jego oczy miały rozszerzone źrenice i skanowały moją sylwetkę, aby nastepnie zatrzymać się na mojej twarzy.
-Widzę, że lubisz się przede mną płaszczyć. To już nie pierwszy raz. -powiedział z drwiną w głosie.
Zdziwiły mnie jego słowa. Myślałam, że skoro nie obrażał mnie w ciągu naszych dwóch ''spotkań'' to przynajmniej będzie wobec mnie obojętny.
-Przepraszam. Nie zauważyłam Cię. - powiedziałam ledwie słyszalnie i wstałam na równe nogi.
-Ej, czekaj. - zawołał kiedy miałam już odchodzić. Odwróciłam się w jego kierunku, ale od razu tego pożałowałam. - Nie było większych rozmiarów, że suwak Ci się nie dopina i musisz go trzymać?- powiedział z szyderczym śmiechem.
Nie odpowiedziałam tylko odwróciłam się w kierunku, do którego podążałam. Zabolało. Wiem, że może nie jestem szczupła, ale nie musiał tego tak dosłownie mówić. Wolałabyś, żeby skłamał? Tak. Nie. W ogóle czemu obchodzi mnie jego zdanie? Nie jest nikim ważnym. Nie każdy jest taki perfekcyjny jak on. Nie moja wina, że się taka urodziłam.
Wróciwszy do przymierzalni przebrałam się w swoje ciuchy, a następnie skierowałam się po wybrany wcześniej śpiwór i po zapłaceniu wyszłam ze sklepu.
Kupiłam jeszcze kilka rzeczy, które mogą mi się przydać podczas 2 tygodniowego wyjazdu i wróciłam do domu.



***

Niedziela minęła mi zwyczajnie. Rano poszłam do kościoła, a czas po południu spędziłam na czytaniu książek lub siedzeniem na laptopie. Wieczorem jeszcze raz sprawdziłam czy mam wszystko spakowane, a następnie poszłam wcześnie spać, aby się wyspać i być gotową na 6:00.



*** 

Jechałam właśnie z mamą w aucie, ponieważ autobusy nie kursowały tak wcześnie. Bardzo się stresowałam i chciałam mieć to już wszystko za sobą. To będzie bardzo długie 14 dni mojego życia. Czułam się bardzo zmęczona pomimo tego, że spałam prawie dziesięć godzin. Miałam podkrążone oczy i w każdej minucie mogłam zasnąć. Byłyśmy już blisko szkoły.
-Kochanie na pewno wszystko wzięłaś?
-Tak mamo, na pewno.
-Pamiętaj, żeby się do mnie dzwonić przynajmniej raz na dwa dni. No i uważaj na siebie.
-Dobrze mamo. - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Kiedy zaparkowała na szkolnym parkingu, pożegnałam się z nią i ruszyłam w stronę szkoły. Znajdowało się już koło niej kilkoro uczniów. Zostało jeszcze 15 minut do zbiórki pewnie dlatego było ich tak niewielu. Wyciągnęłam rączkę z walizki i zaczęłam się z nią kierować w stronę ławki, aby móc na niej spokojnie poczekać na autobus i resztę. Pogoda była przyjemna. Nie było za gorąco, wiał lekki wiatr i pachniało jesienią.
Po kilku minutach pojawiła się grupa nauczycieli, którzy jadą jako opiekunowie. Zliczyli uczniów i zebrali oświadczenia. Następnie wszyscy pokierowali się do autobusu. Zajęłam miejsce na środku autobusu i usiadłam mając nadzieję, że nikt się do mnie nie przysiądzie. Na szczęście tak się stało. Wyjęłam z torby słuchawki i podłączyłam je do komórki. Po kilku chwilach usłyszałam rozbrzmiewającą piosenkę ''Take Me To Church''.



,,Take me to church
I'll worship like a dog at the shrine of your lies
I'll tell you my sins so you can sharpen your knife
Offer me that deathless death
Good God, let me give you my life'' 

Po kilku minutach moje zmęczenie wzięło górę i zapadłam w krainę Morfeusza.


***

Słyszałam głosy innych osób. Powoli rozchyliłam oczy i ujrzałam przed sobą jakąś postać. Chłopak zwrócony był w moim kierunku i wpatrywał się w moje oczy swoimi czekoladowymi. Miał ciemne, brązowe włosy i pełne usta. Musiałam zrobić dziwną minę, ponieważ chłopak zaczął się śmiać, chodź próbował to ukryć. Miał słodki uśmiech.
-Co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
-Siedzę i patrzę na Ciebie. Słodko śpisz - uśmiechnął się, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
-Dlaczego tutaj siedzisz? - tylko o to byłam wstanie zapytać.
-Nauczycielka stwierdziła, że razem z moim kolegą zakłócamy ciszę i kazała mi się przesiąść do innej osoby, a że miejsce obok ciebie było wolne, dlatego je zająłem. Chyba nie masz nic przeciwko? - uśmiech z jego twarzy nie schodził nawet na moment.
-Nie, nie mam. - odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Skoro już nie śpisz, to może powiesz mi jak masz na imię?
-Emily, a ty?
-Liam. Miło mi Cię poznać Emily. - powiedział podając mi swoją dłoń, którą z chęcią przyjęłam.
Przez następne kilka godzin rozmawialiśmy na bardzo różne tematy. Liam zadawał bardzo dużo pytań. Jest naprawdę fajny i inny niż wszyscy. W jego towarzystwie czuje się swobodnie. Dowiedziałam się, że jest w tym samym wieku, co ja tylko na kierunku humanistycznym. Ma dwie siostry Ruth i Nicole. Lubi piłkę nożną i siatkówkę. Przyjaźni się z Lily, Mathem, o którym opowiadała mi Jess i nie ma dziewczyny. W przyszłości chciałby być pisarzem i publikować książki kryminalistyczne. Zaproponował mi, abym rozłożyła namiot obok niego, na co chętnie się zgodziłam, ponieważ nie ma tu Jess, z którą jedynie mogłabym spędzać czas.

Właśnie dojechaliśmy na miejsce. Liam pomógł mi wyjąć moją dosyć cieżką walizkę z bagażnika autobusu. Podziękowałam mu grzecznie i skierowaliśmy się we dwoje w stronę nauczycielki. 
-Patrz wasza opiekunka ma włosy jakby przed chwilą wyplątał się z nich nietoperz. Chyba, że udaję taką niepozorną to zwracam honor. - szepnął mi na ucho. Nie wiem czemu, ale bardzo mnie to rozśmieszyło i zaczęłam się śmiać. Nie był to może atrakcyjny śmiech, ale od dawna nie śmiałam się szczerze. Mój humor jednak uległ pogorszeniu kiedy usłyszałam za sobą głos Emmy stojącej wraz ze swoją ''ekipą''. 
-Nie mogę uwierzyć w to, co widzę. Taki ktoś jak ty znalazł przyjaciela i to jeszcze płci przeciwnej. - zadrwiła.
-Nie mogę uwierzyć, taki ktoś jak ty ma chłopaka. Czekaj pewnie jest z Tobą ze względu na wygląd, bo intelektem to ty nie grzeszysz. - powiedział Liam po czym objął mnie ramieniem i pociągnął w przeciwnym kierunku. Byłam zaskoczona tym, że stanął w mojej obronie. Odwróciłam się i zobaczyłam czerwoną twarz Emmy i dziwne spojrzenie Zayna kierowane w moją stronę. Jego szczęka była mocno zarysowana i napięta. To przeze mnie? Przecież nawet się nie odezwałam. Dziwak. Zresztą po co miałam się odzywać skoro on i tak ma o mnie zdanie takie jak reszta osób. 
-Dziękuje. - powiedziałam nieśmiało do Liama, kiedy nieco oddaliliśmy się od Emmy. 
-Nie ma sprawy. Nie powinnaś dawać się obrażać innym, a zwłaszcza takim osobom jak ta dziewczyna. 
-Łatwo powiedzieć. - powiedziałam pod nosem, chyba to usłyszał, ponieważ dodał :
-Nie przejmuj się, pomogę Ci. - powiedział ściskając mocniej moje ramię. Dopiero wtedy zauważyłam, że nadal mnie za mnie trzyma. Poczułam się niekomfortowo, ale postanowiłam nic nie mówić, ponieważ kilka chwil temu stanął w mojej obronie. 
Może ta wycieczka nie będzie taka straszna jak się wydawała? Mam nadzieję. Liam wydaje się naprawdę dobrym kolegą. Jednak chyba tylko kolegą. Nie wyobrażam sobie go jako kogoś innego. Nie myślę o nim w ten sposób. 

_________________________________________________________________

W następnym rozdziale postaram się, aby było więcej Zayna. Proszę o szczere opinię w komentarzach. Dziękuje za 500 wyświetleń ! :* 

Magda K xx.

4 marca 2015

Rozdział 2

,,Najpiękniejsze relacje w naszym życiu to te, których nikt się nie spodziewa. Te, które wzbudzają takie zdumienie, że masz ochotę powiedzieć o nich światu. Przecież podświadomie czujesz, że takie uczuciu trzeba wykrzyczeć. Najpiękniejsze relacje to te, o których sam myślisz: "Cholera kto by pomyślał?''. ''


***
Wróciłam właśnie do domu. Byłam zmęczona i wyczerpana. Nie miałam na nic energii. Zapomniałam już, jak to jest przesiedzieć 7 godzin w szkole. Weszłam do kuchni i skierowałam się w stronę lodówki. Wyjęłam pieczeń, która została jeszcze z wczorajszego obiadu, odgrzałam, a w między czasie zrobiłam sobie do tego sałatkę. Kiedy wszystko było już gotowe, wzięłam talerz z jedzeniem i skierowałam się do swojego pokoju. Nie był on może jakiś idealny, jednak mi się podobał. Ściany pokryte wrzosową farbą, duże okno naprzeciwko drzwi z parapetem, na którym uwielbiałam przesiadywać, dwuosobowe łóżko z drewna w kolorze wenge, które znajdowało się przy oknie, szafa w tym samym odcieniu stojąca na prawej ścianie oraz biurko z regałem na książki zajmujące przeciwną stronę. Lubiłam tu przesiadywać. Tylko tu czułam się naprawdę bezpieczna. 
Po zjedzeniu posiłku udałam się do łazienki, aby wziąć chłodny prysznic i orzeźwić swoje ciało. Związałam włosy w koka, aby nie zamoczyć włosów, zdjęłam ubrania oraz bieliznę i skierowałam się pod prysznic. Już po chwili poczułam zimne krople wody na moim ciele. Było to naprawdę przyjemne uczucie. Obmyłam swoje ciało i jeszcze chwilę postałam. Zauważyłam, że na zewnętrznej stronie mojego uda znajduję się ogromny siniak, co mnie bardzo zaskoczyło, ponieważ nie przypominam sobie, abym w coś uderzyła z taką siłą, żeby powstało takie stłuczenie. Nie możliwe, że pojawiło się przez mój dzisiejszy upadek, ponieważ podczas niego najbardziej ucierpiała moja głowa, z którą było wszystko w porządku. Zdziwiło mnie to, ale może po prostu zaczepiłam o jakiś kant lub ławkę w szkole i po prostu nie pamiętam. 
Wyszłam z pod prysznica, wytarłam ciało ręcznikiem i przebrałam się w piżamę, która składała się z za dużej granatowej bluzki z logiem firmy matki. Wiem, że była dopiero 16:23, ale i tak mnie nie widzi w domu, więc co to za różnica w co będę ubrana. Mama kończy pracę dopiero za 2,5 godziny, więc nie będzie zdziwiona moim ubiorem. 
Podeszłam do biurka po plecak, który na nim leżał i wyjęłam książki, z których musiałam się nauczyć lub odrobić pracę domową. Dziś na szczęście nie było tego tak dużo. Jutro miałam całkiem luźne lekcje, dlatego musiałam tylko odrobić pracę domową z Matematyki i Angielskiego i nauczyć się na Fizykę, której zresztą nie cierpiałam. 
Po okołu dwóch godzinach mogłam spokojnie zająć się czymś innym. Problem w tym, że nie miałam bardzo czym. Postanowiłam jednak uruchomić laptopa i włączyć jakiś film. Uwielbiałam dramaty lub komedię romantyczne. Lubiłam oglądać szczęśliwych i zakochanych ludzi, którzy są wstanie zrobić i poświęcić dla siebie wszystko. Wybrałam więc ,,Now is good'', ponieważ bardzo zaciekawił mnie opis. Wziąwszy laptopa na kolana położyłam się na łóżku i zaczęłam oglądać film. 
Po okołu 40 minutach do pokoju wchodzi mama.
-Cześć kochanie. Jak tam w szkole? Wszystko w porządku? - zapytała z troską w głosie.
-Tak mamo, wszystko okej. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Cieszę się. Odrobiłaś już lekcje?
-Tak mamo. Teraz oglądam film i pewnie potem pójdę spać.
-Jak skończysz oglądać nie zapomnij zejść na kolację. 
-Dobrze mamo. - odpowiedziałam, na co kobieta uśmiechnęła się i wyszła.
Film oglądałam jeszcze godzinę. Był rewelacyjny i bardzo wzruszający. Nie mogłam opanować łez w chwili kiedy Tessa była już w zaawansowanym stadium białaczki i nie mogła się prawie poruszać, wypadły jej włosy i ledwo kontaktowała z otoczeniem. Mimo to Adam nadal był z nią, wspierał i opiekował się ją jak tylko mógł. Kochał ją bezgranicznie, tak jak i ona jego. Niestety los nie był łaskawy i zabrał ją z tego świata. Patrząc na chłopaka pomyślałam, że pomimo to tylko film, chciałabym, aby ktoś tak troszczył się i kochał mnie tak jak on. Marzenia, czasem warto je mieć. 

***
Właśnie weszłam do szkoły kiedy usłyszałam głos wydobywający się z głośników umieszczonych na ścianach:
Wszyscy uczniowie klas maturalnych proszeni są na salę gimnastyczną.
Ciekawe o co chodziło. Skierowałam  się, więc w tamtym kierunku. Przed sobą zauważyłam Emmę. Tylko jej tu brakowało. Emma była to moja była ''przyjaciółka'', jeśli można ją tak nazwać. Przyjaźniłyśmy się będąc w podstawówce i gimnazjum, jednak nasze kontakty się pogorszyły w momencie, w którym dziewczyna zaczęła spotykać się z Harrym. Całkowicie się zmieniła i nie chciała już zadawać się z kimś takim nic nieznaczącym jak ja. Teraz tworzy wraz ze swoim chłopakiem i kilku innymi osobami tak zwaną szkolną elitę. Długo po jej odejściu nie mogłam się otrząsnąć i miałam nadzieję, że wróci jednak nic mylnego. Stało się coś zupełnie przeciwnego. Dziewczyna uwielbia mi dogryzać i upokarzać przed innymi uczniami. Będąc moją przyjaciółką przez dobre kilka lat, zdążyła poznać moje prawie wszystkie sekrety, które teraz wykorzystuje przeciwko mnie. Na początku to bolało, teraz nawet mnie nie rusza. Jest mi obojętne, co inni o mnie myślą.
Rozmyślając zauważyłam, że do Emmy dołączył Harry z Zayn'em. Na początku byłam zaskoczona, jednak po chwili uświadomiłam sobie, że przecież dziwne by było, gdyby taki chłopak jak Zayn nie należał do tych lepszych. Pewnie jest taki sam jak oni. Zarozumiali, chamscy i lubiący sprawiać krzywdę innym.
Szłam więc w odpowiedniej odległości, abym nie musiała z żadnym z nich przeprowadzać przez przypadek rozmowy, a raczej, żeby oni nie zaczęli się do mnie odzywać, bo na pewno nie były by to miłe słowa. 
Weszłam do sali. Po 5 minutach pojawił się nasz dyrektor i zaczął mówić:
-Witajcie. Jak wiecie nasza szkoła otrzymała dofinansowanie, w ramach które klasy maturalne wyjeżdżają na 2-tygodniową wycieczkę. Wszystkie szczegóły przekażą wam wasi wychowawcy. To wszystko, życzę miłego wyjazdu. Możecie się rozejść na lekcje.

***

-Wycieczka odbędzie się za 3 dni w poniedziałek. Wyjeżdżamy o godzinie 6:00, aby uniknąć korków na drodze. Podróż trwać będzie około 7 godzin autobusem razem z dwoma pół godzinnymi przystankami. Jedziemy do Metz Way. Spędzimy tydzień pod gołym niebem oraz tydzień w letnich domkach znajdujących się blisko morza. W planach przewidziany są 2 dni wolne, w których każdy będzie mógł robić to, co chcę. Zaraz rozdam wam oświadczenia, które muszą podpisać wasi rodzice. Proszę, abyście wzięli odpowiednie ubrania, legitymację oraz jedzenie na drogę. To wszystko z mojej strony.

***

Wychodziłam właśnie z klasy kiedy zobaczyłam smutną Jess idącą obok mnie.
-Ej co się stało, czemu jesteś smutna?
-Nie jadę na wycieczkę. - powiedziała ze smutkiem w głosie.-
- Jak to? Przecież jest obowiązkowa? - zapytałam zdziwiona.
-W czas, w którym się ona odbywa mam dwie bardzo ważne wizyty. Jedną u lekarza, a drugą w sprawie studiów na które bardzo chcę iść. Nie da się żadnej przełożyć i moja mama rozmawiała z dyrektorem i powiedział, że jak już naprawdę nie mogę to nie muszę jechać.  - powiedziała z rezygnacją.
-Co? Od samego początku nie bardzo podobał mi się ten wyjazd, a teraz jeszcze Ciebie nie będzie. - powiedziałam ze smutkiem. Naprawdę nie wiem jak ja wytrzymam te 2 tygodnie.
-Dasz radę. - powiedziała pocieszająco. - Dobra ja muszę lecieć, bo dziś się zwalniam i jadę na weekend do babci. Trzymaj się. - powiedziała, po czym mnie przytuliła.
-Pa
Nie mogę uwierzyć, że nie jedzie. Ta wycieczka to będzie istny koszmar. Z kim ja będę rozmawiać? Lubię samotność, no ale to, to co innego. Ygh...

***

Właśnie skończyła się chemia i moja ostatnia lekcja. Spakowałam się i wyszłam z klasy. Na korytarzach nie było prawie nikogo, ponieważ w piątki tylko moja klasa i któraś z czwartej technikum zostaję po 8 lekcjach. Szłam korytarzem, na którego końcu dostrzegłam Emmę, Zayna i Harry'ego. Super. No, a starałam się ich omijać. Teraz będę zmuszona do przejścia obok nich, ponieważ stoją przy drzwiach wyjściowych.
Spuściłam wzrok w podłogę i starałam się  najzwyczajniej w świecie wyjść ze szkoły. Emma jednak miała inne plany, ponieważ już po chwili usłyszałam jej słowa:
-Heej White. Jak tam jedziesz na wycieczkę czy twoja mamusia Ci nie pozwoli? - drwina w jej głosie była bardzo słyszalna. Wiem , że moja mama jest nadopiekuńcza, ale bez przesady.
Nie odezwałam się jednak i chciałam pójść dalej, ale po chwili poczułam szarpnięcie za ramię do tyłu.
-Mówię do Ciebie. Odpowiedz, słyszysz? - powiedziała głośniej.
-Jadę - wyszeptałam i nie byłam pewna czy mnie usłyszała.
-To dobrze. Może w końcu spotkasz jakiegoś chłopaka. Czekaj, jednak nie, bo kto by zwrócił na Ciebie uwagę. Jesteś nikim. - zaśmiała się, a razem z nią Harry. Zayn patrzył tylko na mnie dziwnym wzrokiem, którego nie mogłam odgadnąć. Speszyłam się i odwróciłam wzrok.
Spojrzałam prosto w jej oczy, czułam ból, ponieważ wiedziałam, że to była prawda, jednak nie zamierzałam  tego pokazać.
-Skończyłaś ? Chciałabym przejść. - nie czekałam na odpowiedź. Ruszyłam przed siebie. Poczułam łzę spływającą po moim policzku, którą szybko wytarłam. Myliłam się, nadal tak cholernie bolą mnie jej słowa.
Myślałam może, że Zayn stanie w mojej obronie, ale niby czemu, przecież nawet mnie nie zna. Nikt nie próbuje. To tak bardzo niesprawiedliwe.
Nie mogę uwierzyć, że będę musiała się z nimi użerać aż 2 tygodnie. To będzie koszmar.

WITAMY W PIEKLE. - powiedziała moja podświadomość.


_________________________________________________________________________________

Jest i kolejny rozdział. Proszę skomentujcie i wyraźcie swoją opinię, bo nie wiem czy jest sens dalszego prowadzenia. ;)

Magda xx.



28 lutego 2015

Rozdział 1

"– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika".



***
Niestety, a może i stety nadszedł czas, w którym muszę wrócić do szkoły. Nie po przerwie wakacyjnej jak pewnie większość z was myśli, a po 2-miesięcznym pobycie w szpitalu. Nie było może to coś poważnego, ale nie mogli zdiagnozować, co mi jest. Podejrzewali grypę, zapalenie płuc, a nawet gruźlice. Na chwilę obecną nadal nie wiem, co mi było, ale teraz wszystko jest już dobrze i mogę wrócić do normalnego życia, jeśli tak nazwać można moje ''życie''. Jest ono niezbyt interesujące tak jak i moja osoba. Jestem niczym niewyróżniającą się maturzystką. Staram się zdobyć stypendium i pójść na moje wymarzone studia. Pobyt w szpitalu nieco utrudnił mi naukę, ale jakoś dałam radę nadrobić wszystkie zaległości.  Większość pewnie twierdzi, że jestem ''kujonem'', ale moim zdaniem tak nie jest. Nie siedzę cały czas przed książkami, po prostu mam dobrą pamięć i wystarczy, że skupie się na lekcji, a zapamiętam wszystkie potrzebne rzeczy. Ludzie jednak wiedzą swoje, a ja nie mam zamiaru się przed nikim tłumaczyć. Nie ma to sensu, ponieważ po co mam wyjaśniać coś osobom, których moje życie kompletnie nie interesuje ? Nie przeszkadza mi to, przyzwyczaiłam się już do samotności. Moją jedyną przyjaciółką jest Jessica. Chodź nawet jej nie mówię wszystkiego. Jest ona jedyną osobą, która stara się mnie poznać. Podczas mojego pobytu w szpitalu bardzo mi pomogła. Przynosiła mi notatki z lekcji i opowiadała, co nowego dzieje się w naszej szkole. Jessica jest piękną blondynką o szafirowych oczach, chodzącą razem ze mną do klasy. Cieszę się, że ją mam. 

Leżałam już od kilku minut na łóżku i myślałam nad dzisiejszym dniem. Od tak dawna nie widziałam ludzi z mojej klasy i szkoły. Pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Na co liczyłaś, że przez twoją nieobecność zmienią swoje nastawienie i zaczną cię zauważać? Och zamknij się. Nawet moja podświadomość musi przypominać mi o tym, że jestem wyrzutkiem społecznym. No, ale koniec tego użalania. Jest już 7:00, a ja mam dwadzieścia minut, żeby się przygotować do szkoły i nie spóźnić się na autobus. Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz, wzięłam szybki prysznic i wyszłam. Założyłam czarne jeansy i bordowy sweterek, a następnie zeszłam na dół do kuchni. Na blacie leżała karteczka od mamy mówiąca o tym, że musi wyjechać w sprawach zawodowych do Londynu na kilku dni. Nie dziwiłam się, ponieważ podczas mojego pobytu w szpitalu była prawie cały czas ze mną i poprosiła szefa o usunięcia z jej grafiku wyjazdów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Mama pracuję jako tłumacz w jakiejś firmie i często wyjeżdża ze swoją załogą na kilka dni w sprawie podpisywania jakiś ważnych umów. Przez to, że nie była dostępna 2 miesiące teraz musi to nadrobić. Ciężko pracuje, aby zapewnić nam dobre warunki życia. Doceniam to. 

Stoję właśnie na przystanku i czekam na autobus, który spóźnia się już kilka minut. Jesienna pogoda daje o sobie znać. Teraz żałuję, że nie założyłam czegoś grubszego niż tylko cienki płaszcz. Na dworze wieje mocny wiatr i jest tylko kilka stopni na plusie. Obok mnie stoi jeszcze 2 osoby. Chłopak i dziewczyna. On oddaje jej swoją kurtkę, aby ta nie zmarzła, jednak ona odmawia twierdząc, że mu będzie zimno. W końcu przytulają się do siebie i okrywają nią oboje. Trudno mi się na nich patrzy wiedząc, że ja nigdy nie spotkam się w takiej sytuacji. Zazdroszczę im tego, że mają taką osobę, która darzy ich miłości i troską. Chciałabym, aby kiedyś w przyszłości ktoś patrzył na mnie tak jak teraz ten chłopak patrzy na swoją dziewczynę.
Po 5 minutach przyjeżdża autobus i wsiadam do niego, udając się na sam koniec. Siadam od strony okna i wyjmuję z plecaka słuchawki. Podłączam do telefonu i włączam moją ulubioną piosenkę, z którą związane mam wiele wspomnień.  

(...) Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start. (...)



Muzyka jest czymś, co kocham. To ona pozwala przenieść się w zupełnie inny świat pozbawiony wszelkich problemów czy zmartwień. Słuchając niej nie istnieją dla mnie żadne granice. Wszystko jest możliwe. Wszystko może się wydarzyć. Nic nie pomaga mi tak, jak ona. 
Autobus podjechał do szkoły, po czym na samym końcu z niego wysiadłam. Nie lubię przepychać się pomiędzy tyloma osobami, dlatego wolę poczekać i swobodnie wyjść. Szkoła w ogóle się nie zmieniła, może poza tym, że kwiaty przed nią zdążyły już uschnąć. Uczniowie jak zwykle spieszą się na zajęcia. Wszystko jest tak samo jak wcześniej. Dochodząc do szafki zostawiam w niej książki z przedmiotów, które mam pod koniec dnia. Zostało jeszcze dziesięć minut, ale idę już pod salę, bo i tak nie mam, co robić. Będąc już pod drzwiami zauważam Jess, która z uśmiechem na twarzy idzie w moim kierunku. 
-Heeej Emily ! W końcu jesteś. - powiedziała entuzjastycznie i mocno mnie przytuliła.
-Hej Jess. No jak widać. 
-Nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłam. Mam Ci tyle do powiedzenia. W szpitalu nie miałam kiedy Ci wszystkiego opowiedzieć, ale teraz, nawet zaraz wszystkiego się dowiesz. Tak w ogóle jak się czujesz? Wszystko już w porządku?
-Jess spokojnie, powoli, bo Cię nie zrozumiem i tak, wszystko okej. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Opowiesz mi wszystko w przerwie na lunch, bo zaraz zaczynamy zajęcia.
-No okeeej. - powiedziała robiąc nadąsaną minę jak małe dziecko, z czego zaczęłam się śmiać. 
-teraz chodźmy już do klasy. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy.
Naszą pierwszą lekcją była historia. Mam z niej dobre oceny, ale nie lubię się na nią uczyć. No, bo po co mi w życiu wiedzieć np. w którym roku ktoś atakował na kraje Europejskie. Nic mi nie da ta wiedza. Nie zapobiegnie to kolejnym atakom. 
Po dzwonku do klasy weszli wszyscy uczniowie wraz z Panią Moor. Była to starsza pani, która przywitała mnie miło i rozpoczęła lekcje. Zajęcia minęły całkiem szybko jak i kolejne 2 jakimi była Matematyka, którą uwielbiam i Chemia. Starałam się notować wszystko, co wydawało mi się ważne. 
Po lekcji chemii wraz z Jessicą udałyśmy się do szafek, aby odłożyć niepotrzebne książki i wyjąć odpowiednie na kolejne zajęcia. Następnie skierowałyśmy się w stronę stołówki. Wszystkie stoliki były już prawie pozajmowane. Wybrałyśmy tak jak miałyśmy w zwyczaju ten na końcu sali po prawej stronie. Wzięłam do zjedzenia jedynie jabłko, ponieważ postanowiłam się za siebie wziąć i zrzucić kilka kilo. Nie byłam gruba, jednak nie należałam też do najchudszych, dlatego odstawiłam słodycze i fast foody i zmniejszyłam swoje posiłki. 
-Em słyszałaś już, że za miesiąc odbyć się ma jesienny bal? - zapytała mnie przyjaciółka z iskierkami w oczach.
-Nie. Nawet jeśli, wiesz, że i tak się na niego nie wybieram. - odpowiedziałam. Nawet jeśli bym chciała iść, nie mam z kim.
- Oj przestań. Musisz iść. Ostatnio widziałam dla nas takie super sukienki. - powiedziała entuzjastycznie.
-Wiesz już z kim idziesz? - zapytałam, ponieważ wiedziałam, że tym pytaniem odepchnę ją od namawiania mnie na pójście.
-Znaczy... Ja... Chciałam iść z Mattem, ale nie wiem czy się zgodzi - powiedziała cicho, lekko zarumieniona.
-Jess, czy pod moją nieobecność wydarzyło się coś między Mattem a Tobą ? - zapytałam z lekkim uśmiechem, bo wiedziałam, że mojej przyjaciółce, rzadko kto się podoba.
-Tak, znaczy nie. No, bo rozmawialiśmy kilka razy i wydaje się być naprawdę fajny. 
-Jezu to chyba pierwszy chłopak w tej szkole, który Ci się podoba. 
-No, ale co zrobisz jak reszta to sami idioci - powiedziała i lekko uśmiechnęła.
-Nie przesadzaj.
-No, ale dobra. Dość o mnie. Miałam Ci opowiedzieć, co nowego w szkole. Wiesz, że babka od W-f jest na zwolnieniu, bo miała wypadek i teraz uczyć nas będzie podobno jakiś przystojny nauczyciel ? - powiedziała z ogromnym uśmiechem. - No i nie powiedziałam Ci jeszcze, że do 4 technikum doszedł nowy chłopak. Zayn Malik. Przystojny jak cholera, ale według mnie on jest jakiś inny.
-Jak to inny?
-No w niektórych sytuacjach się tak dziwnie zachowuje. Tak nieludzko. 
-Ty i twoje stwierdzenia. 
-Sama zobaczysz.
Jess zaczęła opowiadać mi o tym, co się działo, jednak nie bardzo mnie to interesowało.  Pod koniec przerwy, gdy miałam już wychodzić z przyjaciółką przez drzwi stołówki, one się gwałtownie otworzyły, uderzając prosto w moją twarz. Poczułam tylko jak upadam i mocno uderzam w drewnianą podłogę. Otwierając oczy widziałam tylko niewyraźny obraz. Zamrugałam kilkakrotnie i zobaczyłam nieziemsko pięknego chłopaka. On nie był PRZYSTOJNY, on był PIĘKNY. Czarne niczym węgiel włosy,długie rzęsy i czekoladowe oczy doskonale współgrały z pełnymi ustami. Umięśnionej i szczupłej zarazem sylwetki mógł zazdrościć mu nie jeden chłopak. Dopiero po chwili ocknęłam się i zobaczyłam, że ręka chłopaka wyciągnięta jest w moim kierunku. Chwyciłam ją niepewnie i podniosłam się ku górze. Kiedy moja dłoń zetknęła się z ręką chłopaka poczułam dziwne prądy przechodzące pomiędzy naszymi ciałami. Dziwne, ale przyjemne. Nie wiem czym on czuł to samo. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
-Przepraszam, nie chciałem Cię uderzyć. - powiedział.
-Nie szkodzi - odpowiedziałam cicho, ponieważ tylko to mogłam z siebie wydusić. 
Skinął głową i poszedł w głąb pomieszczenia. Obserwowałam go dotąd, aż nie zniknął z pola mojego widzenia.
Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, że ten chłopak sprowadza kłopoty. Nie rozumiałam tylko czemu tak stwierdziłam, skoro rozmawiałam z nim pierwszy i pewnie ostatni raz...


_________________________________________________________________

Heeej. Jest już pierwszy rozdział. Trudno jest mi określić czy mi się podoba czy nie. Zawsze mógłby być lepszy. Akcja dopiero się zaczyna. Uwierzcie to dopiero początek, w zanadrzu mam bardzo wiele pomysłów :) 
Proszę o szczere opinie.
Magda xx.






26 lutego 2015

Prolog

On i Ona
Ogień i woda
 Dwa różniące się światy,
 Dwoje całkiem innych ludzi o przeciwnych charakterach,
A jednak los postawił ich sobie na drodze, 
Czy jednak to był dobry pomysł, aby się spotkali?
Co z tego wyniknie?
Przyjaźń?
Nienawiść?
A może Miłość?


_________________________________________________________________________________

Wiem, że prolog może nie jest powalający, ale postaram się, aby rozdziały były lepsze :)
Magda. xx