28 lutego 2015

Rozdział 1

"– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego. – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika".



***
Niestety, a może i stety nadszedł czas, w którym muszę wrócić do szkoły. Nie po przerwie wakacyjnej jak pewnie większość z was myśli, a po 2-miesięcznym pobycie w szpitalu. Nie było może to coś poważnego, ale nie mogli zdiagnozować, co mi jest. Podejrzewali grypę, zapalenie płuc, a nawet gruźlice. Na chwilę obecną nadal nie wiem, co mi było, ale teraz wszystko jest już dobrze i mogę wrócić do normalnego życia, jeśli tak nazwać można moje ''życie''. Jest ono niezbyt interesujące tak jak i moja osoba. Jestem niczym niewyróżniającą się maturzystką. Staram się zdobyć stypendium i pójść na moje wymarzone studia. Pobyt w szpitalu nieco utrudnił mi naukę, ale jakoś dałam radę nadrobić wszystkie zaległości.  Większość pewnie twierdzi, że jestem ''kujonem'', ale moim zdaniem tak nie jest. Nie siedzę cały czas przed książkami, po prostu mam dobrą pamięć i wystarczy, że skupie się na lekcji, a zapamiętam wszystkie potrzebne rzeczy. Ludzie jednak wiedzą swoje, a ja nie mam zamiaru się przed nikim tłumaczyć. Nie ma to sensu, ponieważ po co mam wyjaśniać coś osobom, których moje życie kompletnie nie interesuje ? Nie przeszkadza mi to, przyzwyczaiłam się już do samotności. Moją jedyną przyjaciółką jest Jessica. Chodź nawet jej nie mówię wszystkiego. Jest ona jedyną osobą, która stara się mnie poznać. Podczas mojego pobytu w szpitalu bardzo mi pomogła. Przynosiła mi notatki z lekcji i opowiadała, co nowego dzieje się w naszej szkole. Jessica jest piękną blondynką o szafirowych oczach, chodzącą razem ze mną do klasy. Cieszę się, że ją mam. 

Leżałam już od kilku minut na łóżku i myślałam nad dzisiejszym dniem. Od tak dawna nie widziałam ludzi z mojej klasy i szkoły. Pewnie nawet nie zauważyli, że mnie nie ma. Na co liczyłaś, że przez twoją nieobecność zmienią swoje nastawienie i zaczną cię zauważać? Och zamknij się. Nawet moja podświadomość musi przypominać mi o tym, że jestem wyrzutkiem społecznym. No, ale koniec tego użalania. Jest już 7:00, a ja mam dwadzieścia minut, żeby się przygotować do szkoły i nie spóźnić się na autobus. Zeszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Umyłam zęby i twarz, wzięłam szybki prysznic i wyszłam. Założyłam czarne jeansy i bordowy sweterek, a następnie zeszłam na dół do kuchni. Na blacie leżała karteczka od mamy mówiąca o tym, że musi wyjechać w sprawach zawodowych do Londynu na kilku dni. Nie dziwiłam się, ponieważ podczas mojego pobytu w szpitalu była prawie cały czas ze mną i poprosiła szefa o usunięcia z jej grafiku wyjazdów, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Mama pracuję jako tłumacz w jakiejś firmie i często wyjeżdża ze swoją załogą na kilka dni w sprawie podpisywania jakiś ważnych umów. Przez to, że nie była dostępna 2 miesiące teraz musi to nadrobić. Ciężko pracuje, aby zapewnić nam dobre warunki życia. Doceniam to. 

Stoję właśnie na przystanku i czekam na autobus, który spóźnia się już kilka minut. Jesienna pogoda daje o sobie znać. Teraz żałuję, że nie założyłam czegoś grubszego niż tylko cienki płaszcz. Na dworze wieje mocny wiatr i jest tylko kilka stopni na plusie. Obok mnie stoi jeszcze 2 osoby. Chłopak i dziewczyna. On oddaje jej swoją kurtkę, aby ta nie zmarzła, jednak ona odmawia twierdząc, że mu będzie zimno. W końcu przytulają się do siebie i okrywają nią oboje. Trudno mi się na nich patrzy wiedząc, że ja nigdy nie spotkam się w takiej sytuacji. Zazdroszczę im tego, że mają taką osobę, która darzy ich miłości i troską. Chciałabym, aby kiedyś w przyszłości ktoś patrzył na mnie tak jak teraz ten chłopak patrzy na swoją dziewczynę.
Po 5 minutach przyjeżdża autobus i wsiadam do niego, udając się na sam koniec. Siadam od strony okna i wyjmuję z plecaka słuchawki. Podłączam do telefonu i włączam moją ulubioną piosenkę, z którą związane mam wiele wspomnień.  

(...) Nobody said it was easy
It's such a shame for us to part
Nobody said it was easy
No one ever said it would be this hard
Oh, take me back to the start. (...)



Muzyka jest czymś, co kocham. To ona pozwala przenieść się w zupełnie inny świat pozbawiony wszelkich problemów czy zmartwień. Słuchając niej nie istnieją dla mnie żadne granice. Wszystko jest możliwe. Wszystko może się wydarzyć. Nic nie pomaga mi tak, jak ona. 
Autobus podjechał do szkoły, po czym na samym końcu z niego wysiadłam. Nie lubię przepychać się pomiędzy tyloma osobami, dlatego wolę poczekać i swobodnie wyjść. Szkoła w ogóle się nie zmieniła, może poza tym, że kwiaty przed nią zdążyły już uschnąć. Uczniowie jak zwykle spieszą się na zajęcia. Wszystko jest tak samo jak wcześniej. Dochodząc do szafki zostawiam w niej książki z przedmiotów, które mam pod koniec dnia. Zostało jeszcze dziesięć minut, ale idę już pod salę, bo i tak nie mam, co robić. Będąc już pod drzwiami zauważam Jess, która z uśmiechem na twarzy idzie w moim kierunku. 
-Heeej Emily ! W końcu jesteś. - powiedziała entuzjastycznie i mocno mnie przytuliła.
-Hej Jess. No jak widać. 
-Nawet nie wiesz jak za Tobą tęskniłam. Mam Ci tyle do powiedzenia. W szpitalu nie miałam kiedy Ci wszystkiego opowiedzieć, ale teraz, nawet zaraz wszystkiego się dowiesz. Tak w ogóle jak się czujesz? Wszystko już w porządku?
-Jess spokojnie, powoli, bo Cię nie zrozumiem i tak, wszystko okej. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. - Opowiesz mi wszystko w przerwie na lunch, bo zaraz zaczynamy zajęcia.
-No okeeej. - powiedziała robiąc nadąsaną minę jak małe dziecko, z czego zaczęłam się śmiać. 
-teraz chodźmy już do klasy. - odpowiedziałam i ruszyłyśmy.
Naszą pierwszą lekcją była historia. Mam z niej dobre oceny, ale nie lubię się na nią uczyć. No, bo po co mi w życiu wiedzieć np. w którym roku ktoś atakował na kraje Europejskie. Nic mi nie da ta wiedza. Nie zapobiegnie to kolejnym atakom. 
Po dzwonku do klasy weszli wszyscy uczniowie wraz z Panią Moor. Była to starsza pani, która przywitała mnie miło i rozpoczęła lekcje. Zajęcia minęły całkiem szybko jak i kolejne 2 jakimi była Matematyka, którą uwielbiam i Chemia. Starałam się notować wszystko, co wydawało mi się ważne. 
Po lekcji chemii wraz z Jessicą udałyśmy się do szafek, aby odłożyć niepotrzebne książki i wyjąć odpowiednie na kolejne zajęcia. Następnie skierowałyśmy się w stronę stołówki. Wszystkie stoliki były już prawie pozajmowane. Wybrałyśmy tak jak miałyśmy w zwyczaju ten na końcu sali po prawej stronie. Wzięłam do zjedzenia jedynie jabłko, ponieważ postanowiłam się za siebie wziąć i zrzucić kilka kilo. Nie byłam gruba, jednak nie należałam też do najchudszych, dlatego odstawiłam słodycze i fast foody i zmniejszyłam swoje posiłki. 
-Em słyszałaś już, że za miesiąc odbyć się ma jesienny bal? - zapytała mnie przyjaciółka z iskierkami w oczach.
-Nie. Nawet jeśli, wiesz, że i tak się na niego nie wybieram. - odpowiedziałam. Nawet jeśli bym chciała iść, nie mam z kim.
- Oj przestań. Musisz iść. Ostatnio widziałam dla nas takie super sukienki. - powiedziała entuzjastycznie.
-Wiesz już z kim idziesz? - zapytałam, ponieważ wiedziałam, że tym pytaniem odepchnę ją od namawiania mnie na pójście.
-Znaczy... Ja... Chciałam iść z Mattem, ale nie wiem czy się zgodzi - powiedziała cicho, lekko zarumieniona.
-Jess, czy pod moją nieobecność wydarzyło się coś między Mattem a Tobą ? - zapytałam z lekkim uśmiechem, bo wiedziałam, że mojej przyjaciółce, rzadko kto się podoba.
-Tak, znaczy nie. No, bo rozmawialiśmy kilka razy i wydaje się być naprawdę fajny. 
-Jezu to chyba pierwszy chłopak w tej szkole, który Ci się podoba. 
-No, ale co zrobisz jak reszta to sami idioci - powiedziała i lekko uśmiechnęła.
-Nie przesadzaj.
-No, ale dobra. Dość o mnie. Miałam Ci opowiedzieć, co nowego w szkole. Wiesz, że babka od W-f jest na zwolnieniu, bo miała wypadek i teraz uczyć nas będzie podobno jakiś przystojny nauczyciel ? - powiedziała z ogromnym uśmiechem. - No i nie powiedziałam Ci jeszcze, że do 4 technikum doszedł nowy chłopak. Zayn Malik. Przystojny jak cholera, ale według mnie on jest jakiś inny.
-Jak to inny?
-No w niektórych sytuacjach się tak dziwnie zachowuje. Tak nieludzko. 
-Ty i twoje stwierdzenia. 
-Sama zobaczysz.
Jess zaczęła opowiadać mi o tym, co się działo, jednak nie bardzo mnie to interesowało.  Pod koniec przerwy, gdy miałam już wychodzić z przyjaciółką przez drzwi stołówki, one się gwałtownie otworzyły, uderzając prosto w moją twarz. Poczułam tylko jak upadam i mocno uderzam w drewnianą podłogę. Otwierając oczy widziałam tylko niewyraźny obraz. Zamrugałam kilkakrotnie i zobaczyłam nieziemsko pięknego chłopaka. On nie był PRZYSTOJNY, on był PIĘKNY. Czarne niczym węgiel włosy,długie rzęsy i czekoladowe oczy doskonale współgrały z pełnymi ustami. Umięśnionej i szczupłej zarazem sylwetki mógł zazdrościć mu nie jeden chłopak. Dopiero po chwili ocknęłam się i zobaczyłam, że ręka chłopaka wyciągnięta jest w moim kierunku. Chwyciłam ją niepewnie i podniosłam się ku górze. Kiedy moja dłoń zetknęła się z ręką chłopaka poczułam dziwne prądy przechodzące pomiędzy naszymi ciałami. Dziwne, ale przyjemne. Nie wiem czym on czuł to samo. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. 
-Przepraszam, nie chciałem Cię uderzyć. - powiedział.
-Nie szkodzi - odpowiedziałam cicho, ponieważ tylko to mogłam z siebie wydusić. 
Skinął głową i poszedł w głąb pomieszczenia. Obserwowałam go dotąd, aż nie zniknął z pola mojego widzenia.
Nagle w mojej głowie pojawiła się myśl, że ten chłopak sprowadza kłopoty. Nie rozumiałam tylko czemu tak stwierdziłam, skoro rozmawiałam z nim pierwszy i pewnie ostatni raz...


_________________________________________________________________

Heeej. Jest już pierwszy rozdział. Trudno jest mi określić czy mi się podoba czy nie. Zawsze mógłby być lepszy. Akcja dopiero się zaczyna. Uwierzcie to dopiero początek, w zanadrzu mam bardzo wiele pomysłów :) 
Proszę o szczere opinie.
Magda xx.






2 komentarze: